Czekając na werdykt

To wspomnienie jest żywe, choć niemal statyczne jak obraz. Trwa przerwa podczas przeglądu sztuk teatralnych. Przede mną siedzicie Wy dwaj, O. i M., macie mp3, którą dzielicie się sprawiedliwie, słuchając The Verve. Dochodzą do mnie dźwięki „Bittersweet Symphony” i czuję narastający zachwyt.
Przedstawiam Was K., która przyjechała, by zobaczyć się ze mną przez chwilę (nie mieszkamy już razem). We czwórkę śmiejemy się z żartu o naszym ulubionym reżyserze.
Nie pamiętam, co było dalej. Ktoś z kimś się (chyba) żegna, przegląd (z pewnością) dobiega końca, czekamy (raczej) na werdykt, (jeśli dobrze pamiętam) nie cieszy nas za bardzo. Wracamy.