Koło mojego domu niemal codziennie spaceruje wąż. Jest to wielki pluszowy wąż z nietypowymi wypustkami, które swymi małymi rączkami trzymają dla bezpieczeństwa przedszkolaki maszerujące w asyście dwóch nauczycielek.
Kiedy dotrą do przejścia dla pieszych, zatrzymują się i w dalszą drogą ruszają tylko wówczas, gdy nawet na odległym horyzoncie nie widać auta. Pewnego razu przed pasami zatrzymał się kierujący leciwą Śkodą staruszek. Z uśmiechem od ucha do ucha pokazał dłonią, że poczeka, aż wężowa pielgrzymka przejdzie przez pasy. Nauczycielka dziękując niemo, dała znak, by mimo wszystko jechał. Staruszek z niezmiennie pogodną twarzą powtórzył gest przepuszczenia. Przedszkolanka na to z lekkim poirytowaniem odezwała się głośno: “Proszę jechać! My poczekamy. Wszyscy nas przepuszczają, a potem mają pretensje, że idziemy powoli”. I tak sobie myślę – widząc ich raz po raz – że jest to święta racja. Nie oczekiwać ustępstw, iść powoli, w spokoju.